25 stycznia 2022 – z duszą na ramieniu i przekonaniem, że to formalność bo jestem już skazany poszliśmy na rozprawę w tarnowskim sądzie.
Przed rozprawą dużo rozmawialiśmy z żoną na temat młodszej z dziewczynek i tego, że robi się coraz bardziej niebezpieczna, jeździliśmy z nią też na psychoterapię i rozmawialiśmy ze specjalistami co najlepiej dalej zrobić i jak poprowadzić terapię – wyszło na to, że najsensowniej będzie młodą wysłać do ośrodka w typie specjalistyczno-terapeutycznym. Psychoterapeutka stwierdziła, że ma podopieczną w jednym z nich całkiem niedaleko swojego gabinetu i ona rokuje już na wyjście stamtąd, więc zwolni się miejsce a ona mogłaby do niej chodzić i kontynuować terapię. Miejsce było też o tyle dobre, że żona pracuje 5-10 minut spaceru stamtąd, więc mogłaby odwiedzać młodą, bo przecież w żadnym wypadku nie chcieliśmy jej wyrzucać czy odcinać a po prostu pomóc rękami osób, które wiedzą co robią. Decyzja była cholernie trudna, bo nie chcieliśmy jej tam wysyłać, ale z drugiej strony sami nie damy rady…
Postanowiliśmy, że poprosimy o takie rozwiązanie przed sądem, może akurat się uda.
Poprosiliśmy też o wgląd w akta przed rozprawą, widać było, że sędzia podeszła do tematu poważnie i ściągnęła duuużo dokumentów z macierzystego ośrodka dzieci i że się z nimi zapoznała (liczne podkreślenia). No cóż, mogło się wydarzyć w zasadzie wszystko.
Wysłuchanie stron
Na pierwszy ogień my i jak to wyglądało z naszej strony, więc opowiedzieliśmy wszystko po kolei: kiedy i jak do nas dzieci trafiły, co o nich wiedzieliśmy wcześniej, co powychodziło po drodze, że problemy zgłaszaliśmy już dużo wcześniej i staraliśmy się zdiagnozować w czym jest problem i o wstępnej diagnozie RAD-u i dyscocjacji oraz wdrożonej przez nas psychoterapii. O tym, jakie słowa padły z ust dziecka też. Na koniec wspomnieliśmy o propozycji psychoterapeutki i o konkretnym ośrodku w jakim chcielibyśmy umieścić dziewczynkę.
Następnie przyszła kolej na panie przedszkolanki no i tu zaczął się wg mnie cyrk, bo wyszły (przed sądem i są w protokole) zarzuty jakie przedszkole do nas ma, nie będę ich pisał jeszcze raz, są dostępne tutaj. Nie bez satysfakcji słuchałem jak plączą się w tym co chcą przekazać, dla mnie to była szopka grubymi nićmi szyta. Gdy mogliśmy zadać im pytania żadna z nich nie wiedziała czym jest RAD – choć miały współpracować z psychoterapeutką i zgłaszaliśmy im co małej jest żadna z nich nie zadała sobie trudu, żeby choć o tym poczytać.
Dodatkowo mieliśmy zgłoszonych świadków z naszej strony, ale po rozmowie z sędzią zdecydowaliśmy się ich nie powoływać, później okazało się to naszym błędem.
Zaskakująca (dla mnie) decyzja
Ogłoszenie decyzji sądu było dla mnie zaskakujące, w mojej ocenie sędzia miała nie pierwszy raz do czynienia z takim dzieckiem a podkładka z dokumentacji medycznej była wystarczająca do wydania decyzji tymczasowej o umieszczeniu młodszej z sióstr w ośrodku wychowawczym, o który wnioskowaliśmy. Zostaliśmy też zobligowani przez sędzię, aby poprosić o pomoc jeśli nie będziemy dawać rady, spoko, znamy swoje ograniczenia. Czyżby w końcu ktoś zauważył, że to dziecko faktycznie ma problem i należy mu pomóc?!
Poza tym póki toczyła się procedura niebieskiej karty sprawa będzie otwarta i będziemy mieć wizyty kuratora w domu dwa razy w miesiącu.
Na pierwszy rzut oka git, ale tylko na pierwszy.