Potrzeby

Nawiązując do zaspokajania potrzeb o których wspomniałem wcześniej:

Z obserwacji nam wyszło, że mechanizm jest taki: mam potrzebę to ją zaspokajam, tu, teraz, w tej chwili. Obecnie te potrzeby są małe, ot przytulić się, zwrócić uwagę, dostać buziaka nagrodę czy pochwałę a w ich zaspokajaniu często nie ma uczuć – przytula się mechanicznie, uśmiech nie sięga oczu. To jest do przepracowania, jeszcze. A co będzie gdy potrzeby przestaną być małe? Gdy zacznie dorastać? Gdy hormony dojdą do głosu? Rozmyślania nad tym co może się wtedy stać pozostawiam już waszej wyobraźni… Mi z tych rozmyślań nie wyszło nic dobrego.

W tym też miała pomóc terapia na jaką z nią jeździliśmy, moim zdaniem w tej małej główce kotłowało się od emocji, których najwyraźniej nie potrafiła odpowiednio odebrać. Nazwać je umiała doskonale, wiedziała kiedy i jaka emocja występuje, ale dla mnie miała problem w zrozumieniu tego co sama czuje, więc reagowała w jedyny znany sobie sposób – agresją, żeby wrócić do tego co zna.

Starsza miała zgoła inne potrzeby – musiała być najlepsza, musiała pokazać, że jest coś warta, że jest akceptowana. Nie jestem pewien czy to ambicja, czy kwestia niskiej samooceny, niemniej w moim odczuciu przytakiwała wtedy kiedy uznawała, że się tego od niej oczekuje i nie potrafiła podjąć żadnej decyzji sama, przynajmniej na początku bytności u nas. Później było już trochę inaczej, stała się pewna siebie, podejmowała decyzje, miała swoje zdanie, niekoniecznie zbieżne z naszym ale przynajmniej była podatna na argumenty i potrafiła, oczywiście po fochu, przyznać się do błędnej oceny sytuacji – bardzo dojrzale jak na 9-latkę. Niemniej dalej pozostaje jeszcze dość sporo do przepracowania.

Obie zostały skrzywdzone przez życie i błędną ocenę ich sytuacji przez instytucje mające bronić ich dobra i obie wymagają pomocy w wyprowadzeniu ich na prostą, w przeciwnym razie, gdy dorosną, mogą stać się kolejnymi beneficjentkami programów socjalnych i niczego więcej a szkoda, bo to bardzo inteligentne i zdolne dzieci są.