Czyli rzecz o tym co i po co to jest
W skrócie: procedura powstała, żeby przeciwdziałać przemocy – odkrywcze, nie? Niestety forma jej prowadzenia pozostawia wiele do życzenia i niesie ze sobą ryzyko bardzo wielu nadużyć ze strony kogoś, kto aktualnie Cię nie lubi a przez przypadek pracuje w oświacie, przedszkolu, opiece społecznej lub policji.
Żeby wszcząć procedurę wystarczy podejrzenie stosowania przemocy w rodzinie, czyli niedużo. Przejdźmy w tym miejscu może od definicji słowa przemoc:
Słownik PWN:
przewaga wykorzystywana w celu narzucenia komuś swojej woli, wymuszenia czegoś na kimś; też: narzucona komuś bezprawnie władza
Czyli zgodnie z nim zastosowanie przewagi pozycji rodzica do narzucenia dziecku swojej woli by posprzątało narobiony bałagan jest przemocą! Strzeżcie się rodzice wszelakiej maści! Co więcej: urzędnicy mają prawny obowiązek wszczynać takie postępowania nawet wbrew woli osoby pokrzywdzonej – szach, mat.
Oczywiście do tego dochodzą różne rodzaje przemocy: fizyczna, psychiczna, seksualna i inne.
Zgłoszenie przemocy
I teraz taki urzędnik stwierdzi, że „hmmm… tam może być stosowana przemoc!”, to wypełnia odpowiedni formularz i zanosi go ładnie do zespołu interdyscyplinarnego (MOPS lub GOPS) w terminie 7 dni od wypełnienia. I tu pojawia się pierwsze miejsce do nadużyć: druga część formularza wymaga podania jakie czynności zostały podjęte w stosunku do rodziny oraz można podać sugerowane (subiektywne) dalsze postępowanie w tej sprawie. Fajnie, nie? Odniosę się do tego w innym wpisie gdy uda mi się potwierdzić moje przypuszczenia.
Potem powinna nastąpić rozmowa z teoretycznie pokrzywdzoną osobą, następnie z teoretycznym sprawcą i opracowany tzw plan pomocy.
Takich spotkań zespołu interdyscyplinarnego jest kilka/kilkanaście, ale nie zostaniesz na nie zaproszony, bo nie. Bo nie, czyli bo nie ma napisane w procedurze, że mają to zrobić, a skoro nie muszą, to nie zaproszą.
W przypadku rodzin zastępczych można się spodziewać raz na miesiąc wizyt pracowników GOPS/MOPS, wizyty dzielnicowego i, bardzo możliwe, kuratora sądowego. Dodatkowo wizyta w sądzie i na policji w ramach przesłuchania i podania swojej wersji. Ogólnie w tym miejscu dzieci prawdopodobnie wyjeżdżają a odzyskać je wcale nie będzie łatwo.
A co z dziećmi?
Nic. Albo decyzją sądu wyjadą od ciebie momentalnie albo nie, zależy od widzimisię sędziego i dokumentów. Jak się już nie raz przekonałem – dzieci są w tej całej machinie urzędniczej najmniej ważne.
I wizyty pracowników różnych instytucji są w tym miejscu śmieszne, bo żaden z nich nie ma uprawnień do rozmowy z dziećmi. Żaden! Muszą zapytać czy mogą, a ty możesz im powiedzieć, że nie, bo rozmawiać może psycholog, ale ja nie broniłem, bo i po co?
Zakończenie procedury niebieskiej karty
Zakończenia są możliwe dwa (paragraf 18):
- brak przesłanek do prowadzenia procedury – przemocy nie stwierdzono – no powinszować takiego obrotu sprawy
- przemoc ustała i zrealizowano plan pomocy – no to już gorzej
I tu pojawia się kolejne pole do nadużyć, jeżeli pracownicy są leniwi i nie chce im się prowadzić sprawy, to zrobią wszystko, żeby dzieciaki odebrać i wrzucić zakończenie z drugiego punktu. Od razu możecie wtedy zapomnieć o odzyskaniu dzieci.
A skąd będę wiedział, że procedura się zakończyła?
Jeśli jesteś domniemanym sprawcą – z tego, że nie przyjdzie dzielnicowy w danym miesiącu. Serio! Wszyscy inni dostają info, ale TY nie.
W procedurze NIE MA informacji o tym, że mają cię powiadomić, więc tego nie zrobią. Skuteczne jest wysyłanie im maila co kilka dni z pytaniem czy procedura jeszcze trwa i jeśli nie to jak została zakończona.
Jak chcesz być upierdliwy to wysyłaj codziennie i sygnuj dokumenty innymi numerami, np datą, zgodnie z KPA na każdy muszą ci odpowiedzieć.
Moja opinia o tej procedurze
Moja opinia jest taka, że taka procedura powinna istnieć, ale forma jaką przyjęła obecnie nam panująca pozostawia wiele do życzenia. Jest pole do nadużyć, jest pole do złośliwości urzędniczej, jest pole do grania dziećmi przeciwko tym, którzy chcą ich dobra.
Pierwsze wrażenie po wejściu na zebranie tzw zespołu interdyscyplinarnego? Ja już jestem skazany.
Pierwsze co się rzuca w oczy to nie ma tam domniemanego sprawcy, jest sprawca i ofiara. Nikt nie przewidział, że takie zgłoszenie może być wystosowane w ramach złośliwości lub chęci uzyskania korzyści (o tym później). Z własnego doświadczenia z GOPS Skrzyszów powiem, że panie pracujące w takich instytucjach są z góry uprzedzone do oskarżonych o przemoc mężczyzn, ja nie jestem oskarżony, ja jestem winny! Gdy usłyszysz w urzędzie gminy, że „wy bijecie dzieci” to co sobie pomyślisz? I nie, wyroków nie wydaje sąd, wydaje je pani z GOPS Skrzyszów. Niestety nie wiem jak się nazywa, bo chętnie wymieniłbym ją tu z imienia i nazwiska.
Brak informowania o toku postępowania stron (tak, drogi urzędniku, oskarżony jest stroną!) – nie muszę, więc nie poinformuję ani o spotkaniach ani o zakończeniu. A dlaczego, ja się pytam? Nie jestem godny uczestniczyć? Dlaczego muszę zaprzęgać do pracy automat wysyłający maile co dwa dni, żeby dowiedzieć się o takim nic nie znaczącym szczególe jak zakończenie postępowania o przemoc domową?!
Niczego się nie dowiesz i nie dostaniesz wglądu w dokumenty – tak, tu są wyjątki w RODO, żeby sprawca nie wiedział co o nim powiedziała ofiara. I nie ma znaczenia, że przemocy nie stwierdzono, że procedura się zakończyła, że chciałbym zobaczyć co o mnie napisały osoby takie jak pracownicy GOPS, kurator i dzielnicowy – nie i tyle. A szkoda, bo to mogłaby być fascynująca lektura.
Co więcej, pracownicy GOPS Skrzyszów twierdzą, że podczas prowadzenia procedury niebieskiej karty nie obowiązuje ich KPA… Niestety nie zaryzykowali niedotrzymania terminu odpowiedzi, ciekawe czemu?
Aktualizacja:
Końcem kwietnia 2022 procedura została zakończona z okazji braku podstaw do prowadzenia – znaczy jednak nie jestem wielbłądem, tylko co z tego, teraz jeszcze urzędnicy muszą się przyznać do błędu i oddać mi dzieci – realne? Nie wydaje mi się…
Literatura:
https://www.gov.pl/web/rodzina/obowiazujace-akty-praw-przemoc