Po naciskach z Ośrodka Adopcyjnego w Tarnowie, własnych obserwacjach, rozmowach z psychologami i psychoterapeutami podjęliśmy trudny temat adopcji dzieci. Biorąc je do siebie mieliśmy świadomość, że są wolne prawnie i w zasadzie nieadoptowalne (informacje z ośrodka macierzystego), braliśmy więc pod uwagę taką ewentualność, niemniej na pierwszym miejscu stawialiśmy ich dobro, więc jeśli adopcja z jakiegoś powodu zagrozi ich dobru lub nie będą chciały to sorry memory, ale nie wyrazimy zgody, a jako opiekunowie prawni możemy to zrobić.
Żadnej adopcji!
Starsza z nich już doskonale wiedziała czego chce, więc po prostu zapytaliśmy czy chciałaby, żebyśmy pomogli jej znaleźć „mamę i tatę już na zawsze” – Odpowiedź starszej: oczywiście! Nas…
Ona nigdzie nie idzie, nie zgadza się na adopcję przez nikogo poza nami i doskonale wie, że możemy ją adoptować, bo któraś tam jej opiekunka tak zrobiła z innym dzieckiem. No ok, to tu mamy sprawę jasną…
Tak! Chcę nową mamę!
Z młodszą był większy problem, wg nas i nie tylko nas ona się po prostu do adopcji średnio nadaje (mogło to zaszkodzić jej terapii, która była jej szansą na normalną przyszłość). Dlaczego tak uważamy? Bo jest całkowicie niedostosowana do funkcjonowania w rodzinie wielodzietnej. Jeszcze jak z siostrą się może nie pozabijają (nie jest to jednak wcale takie pewne gdy druga postanowi przestać jej matkować), tak jest po prostu niebezpieczna dla innych dzieci, które traktuje jak konkurencję. Staraliśmy się ją delikatnie podpytać co i jak i wyszło na to, że tak, mamę chcę nową tylko dla siebie, tatę niekoniecznie w ogóle…
Co robić, jak żyć?!
No i pojawił się zgrzyt – jedna chce a druga nie, a to są przyrodnie ale jednak siostry. Będzie ciężko. Wiemy, że da się rozdzielić prawnie rodzeństwo i puścić osobno do adopcji, jeśli występuje uzasadniony interes dziecka co do takiego zabiegu. Już same te dziewczynki są tego dobrym przykładem, bo co najmniej piątka ich rodzeństwa została rozdzielona i żyje całkowicie osobno jako dzieci adoptowane. Da się? No da! Ale trzeba chcieć. Poza tym do adopcji jednej pewnie by chętni byli, no ale dwójkę rodzeństwa? No umówmy się, mało kto będzie chciał na raz dwójkę dzieci, z czego jedno jest już stosunkowo duże, ukształtowane, z charakterkiem, każdy by chciał zdrowiutkiego i różowego niemowlaka, nie?
Ośrodek Adopcyjny w Tarnowie
No to spróbujmy ugryźć temat, trzeba by zapytać u źródła, czyli w OA – da się? Da, oczywiście, że da, ale podstawowe pytanie: co wtedy ze starszym z dzieci? OA nie chciałby, żeby została sama. Po dyskusji w tym temacie podjęliśmy decyzję, że w sumie skoro i tak i tak mieszka u nas, i tak i tak nie chce nigdzie iść i odmawia współpracy w temacie adopcji zewnętrznej, związała z nami relacje, dzieci z nią też, więc czemu nie?
No ale nam też zależy na dobru młodszej! Nie możemy postawić ewentualną przyszłą rodzinę adopcyjną małej w szambie tylko trzeba im przekazać rzetelnie informacje odnośnie problemów emocjonalnych i całej reszty. Niech przyszli rodzice podejmą świadomą decyzję, bo jak nie i ona zacznie tam to co u nas to za max dwa lata adopcja zostanie rozwiązana a mała trafi do bidula. Usłyszeliśmy tyle, że jeśli powiemy cokolwiek to nikt jej nie adoptuje.
To co? Mamy pozwolić na to, żeby kogoś skrzywdziła, a potem on skrzywdzi ją jeszcze bardziej oddając ją?! Nie ma opcji! Póki mamy opiekuna prawnego i mamy cokolwiek do gadania to każdy zainteresowany dostanie do wglądu dokumentację medyczną!
I to prawdopodobnie było to stwierdzenie, które przysporzyło nam potem wielu problemów… Bo wiecie, że opiekuna prawnego można odebrać?