Cytując kolejnego klasyka: nadejszła wiekopomna chwiła – wakacje! Ale czymże są te wakacje? Dla dorosłych to okres gdy nie mają co zrobić z dziećmi, dla dzieci to okres, gdy nie muszą chodzić do szkoły i mogą spać w opór.
Pierwsza połowa wakacji zleciała na dalszym oraniu asfaltu przed domem i łikendowych wycieczkach, czasem się jakąś kiełbachę na ognisku upiekło, bo czemu nie.
Oprócz tego dzieci poszły na półkolonie dostosowane do swojego wieku, wszystkie! Były zajęcia wzorowane na Harrym Potterze przemycające dzieciakom jakieś elementy chemii i była szkoła Jedi gdzie dzieci budowały swój własny miecz świetlny i uczyły się podstaw elektroniki.
Efekt 6-sekundowej walki między dwójką z nich widoczny jest poniżej 🙂
A potem nastąpił urlop starych, nastąpiło wypożyczenie od babci trumny na dach, zapakowanie maneli i wyjazd nad Morze Bałtyckie (mieliśmy jechać na Chorwację, ale nie wyrobiliśmy się z wnioskiem do sądu o zgodę). W tajnym głosowaniu padło na okolice trójmiasta, żeby było co robić w przypadku złej pogody. To był błąd, jadąc z dziećmi wybierać należy lokacje jak najbliżej wody, ja, ze względów religijnych i światopoglądowych, do wody w Zatoce Gdańskiej nie wejdę, dzieci też nie puszczę, więc niestety wiązało się to z „dojeżdżaniem” nad morze.
Niemniej zwiedziliśmy Malbork, Krynicę Morską, Hel, Jastarnię, Gdańsk… udało się nam też odwiedzić dalszą część mojej rodziny żyjącą na pomorzu. Ogólnie nie polecam oceanarium w Gdyni – jest przereklamowane, gdy tam byliśmy to ponad 1/3 akwariów była pusta a połowa z pozostałych nie zawierała tego co było na podpisach. Malbork też tylko dla dorosłych – dzieci się tam nudzą.
Zobaczyliśmy też z bardzo, bardzo bliska dziki żyjące w Kępie Redłowskiej, nie było to miłe doświadczenie, szczególnie, że warchlaki podbiegły bezpośrednio do nas a ja nie wiedziałem co losze do łba strzeli.
Wakacje mogę zaliczyć do udanych, udało mi się nawet odpocząć, tym razem zamiast ciągać dzieciaki po atrakcjach miałem tylko kilka punktów a poza nimi leżenie plackiem na plaży i dla dzieci piasek i woda a dla mnie książka… taaak… w końcu miałem czas na poczytanie książki!
Do domu wróciliśmy wypoczęci i zadowoleni, przy gromadce 4 dzieci myślałem, że będzie gorzej 🙂
Minusem podróżowania w tak licznej grupie jest to, że odpada bardzo wiele miejsc noclegowych, w zasadzie trzeba szukać mieszkań na airbnb lub booking, wiele restauracji też odpada na starcie, bo stoliki są z reguły 4-osobowe.